Pożegnanie dyniowych klimatów na dobry początek bożonarodzeniowego szaleństwa!

Dzisiaj św. Mikołaj był łaskaw przypomnieć nam, że dawno tutaj nic nie było, no i że w Psiej Braci czas najwyższy wejść w świąteczno – noworoczny klimat. I OK! Niech mu będzie!
Lubimy to!
No, OK! Bardzo lubimy!
Na pożegnanie równie uwielbianych dyniowo – jesiennych klimatów, zeżarliśmy ostatnią dynię, która się do tego nadawała. Wyszła przepyszna, Nie mogła nie wyjść!

To kolejna najprostsza rzecz na świecie, a można żreć w nieskończoność!

1. Dynia Hokkaido, która była ozdobą naszego domu cały listopad!
2. Oliwa z oliwek. Nie za dużo, nie za mało, żeby ładnie oblepiła dynię.
3. czosnek, może być świeży, może być suszony
4. rozmaryn – uwielbiamy. Wolisz inne zioła, to sobie nie żałuj! Może być i tymianek, i oregano, może być mieszanka ziół… A nawet może być i bez ziół.
5. sól, pieprz, słodka/ostra papryka suszona – co komu pasuje.

I teraz tak:
Punkty 2 – 5 mieszamy ze sobą w takiej misce, żeby potem zmieścił się tam punkt 1, czyli dynia, którą myjemy, rozcinamy na pół, wydążamy środek, odcinamy czubek i „dupkę”, no i kroimy jak nam fantazja podpowie, najlepiej na plastry o grubości ok 2 cm (nie musi być od linijki). Uwaga: dyni hokkaido nie trzeba obierać ze skórki!
Pokrojoną dynię wrzucamy do misy z mieszanką oliwy z ziołami i przyprawami i dokładnie myrdamy.

Wszystko wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, ładnie układamy na płasko i wrzucamy na kilkanaście minut do piekarnika. Pieczemy w ok. 180 stopniach. Najlepiej, niech sobie każdy sam uzna, jak che mieć spieczone, uduszone, czy spalone, sprawdzając co jakiś czas stopień upieczenia dyni.
Docelowo ma być mięciutka ze spieczoną skórką.

Podajemy prosto z piekarnika, można podać bez dodatków, albo z sosami. Np. z sosem czosnkowym, sosem pomidorowym, albo sosem jakim komu żywnie się spodoba. A nawet z ketchupem, byle dobrej jakości a nie czerwoną wodą zagęszczoną skrobią kukurydzianą .

Na zdrowie!