Dzień z życia w Psiej Braci… A raczej noc.

Kiedy idziesz spać około 1:00 a od 4:35 już nie śpisz, bo kastrowana (na pewno jest kastrowana!!!) stuletnia babcia Szira ma cieczkę, na którą dziadzio-labco studwudziestoletni Neoś reaguje nieustającym przejmującym, pełnym żalu szczekaniem „chciałbym, ale mi jajka wycięli” i tuptaniem krok w krok za nęcącą babką. Bo wielkouchy Kaj nie śpi i szuka… I ciągle chce wychodzić na podwórko, bo może tam znajdzie tego, którego szuka… Szuka kumpla Gromcia, który pierwszą noc spędza już w nowym domu…Kiedy około 6:06 masz wrażenie, że chyba śpisz, że chyba przez 10 minut była cisza, to okazuje się, że nic z tego, kot wali łapami w szybę: „WPUSZCZAJ! STOŁÓWKĘ OTWIERAJ! ŻREĆ CHCĘ!”. Wpuściłam, nasypałam granulatu i to tak z górką. Pozostałe koty spoglądały na mnie z wyrzutem. Im też nasypałam. Z górką. Napalony dziadek ciągle szczeka. Babka schowała się przed nim w klatce. Kaj w końcu zasnął. Ja już nie zasnę. Włączyłam komputer, zrobiłam sobie kawę. I tak za kilka chwil jedziemy z Kostkiem testować nową terapię, by ta łapka w końcu zaczęła się leczyć.
Spojrzałam na zdjęcie Polci – marchewkowego potwora. W sobotę dala mi pierwszego buziaka.
Coś tam przed chwilą narzekałam?? Eeee… Wyśpię się później…

Kasia